niedziela, 18 maja 2014

Dieta proteinowa OXY

Siódmy dzień mojej diety powoli chyli się ku końcowi a ja wciąż przeglądam się w lustrze patrząc, ile ubyło z mego wydatnego brzusia. Efekt jest dosyć zadowalający, tym bardziej, że tydzień na tej diecie nie był dla mnie aż tak gorzki jak moje poprzednie podejścia do Dukana, które sobie umilałam czekoladowym mlekiem :)
Być może ktoś guglując tę dietę napatoczy się na moją notkę, dlatego postanowiłam troszkę o niej opowiedzieć.
Wchodząc na stronę diety przewijamy ją w dół i widzimy hasła typu ''zrzuciłam 7kg'', ''w pięć dni 2,5kg'' itp. W dodatku TYLKO DZIŚ DLA CIEBIE SUPER CENA ! A ta super cena, niecałe 40zł zamiast 70zł, była codziennie, gdy wchodziłam na stronkę. Gdy już ją opłacimy, dostajemy na maila cztery pliki PDF z wytycznymi, jadłospisem i innymi sekretami diety. Szczególną tajemnicą owiany jest proteinowy shake, którego sposób przyrządzenia troszkę mnie rozbawił, patrząc na to jak go przedstawiano na stronie diety.
No, nie będę zdradzać zbyt wielu szczegółów, gdyż firma sprzedająca dietę ulokowana jest na drugim końcu świata i nie chciałabym, by wykorzystali swych prawników przeciwko mnie, za opisywanie ich sekretów. Wiedząc natomiast, iż mam prawo wyrazić swą opinię i prawdopoodbnie przejdzie ona bez echa, to pozwolę sobię na parę słów krytyki.
Jadłospisy są przygotowane niestarannie, tzn. mamy na obiad kurczaka z dodatkami, a przepis na przyrządzenie dotyczy filetów z ryby! Błędów takowych jest wiele, ponoć każdy grubasek który zapłacił za dietę ma dostać jej nowe wydanie, ale póki co moja skrzynka odbiorcza świeci pustkami. Gdy polubiłam fanpage tejże diety na facebooku, natknęłam się na skromną ilość postów - czy to motywujących, czy też mówiących o zaletach jedzenia protein. W dodatku ludzie prowadzący tę stronkę to obłudnicy. Moje dwa komentarze, które nie były im przychylne, zostały  usunięte. Wiele pań skomentowało mój post, przyznając im rację, gdy stwierdziłam, że nawet za tak małą kasę wszyscy ludzie przebywający za dietę powinni spotkać się z pełnym profesjonalizmem. Tymczasem widzimy wrzucone przez nich zdjęcie naszego posiłku z wieloma dodatkami, których nie możemy jeść i gdy jedna z pań skomentowała, że dl;aczego robią nam smaka, z jaką odpowiedzią się spotkała? ''A CO W TYM ZŁEGO?'' No pewnie, nic, niech równie dobrze wrzucą zdjęcie powiększonego zestawu z McDonald's i lodami z Oreo i napiszą 'kiedyś i Wy będziecie mogli to zjeść!'. Taka prawda, nie są chyba przygotowani na rzesze ludzi, którzy chcą być jednolitą armią, jak armia Ewy Chodakowskiej, która przecież też odchudza.
Naczytałam się także wielu artykułów dotyczących diety OXY i na dobrą sprawę nie jest ona wcale aż tak super, jak to głosili w telewizji śniadaniowej. Jest lekko odmieniona od Dukana, może bardziej urozmaicona, dużym plusem są dla mnie podane dokładne posiłki, ale trzeci etap diety wcale nie jest dietą proteinową, tylko jadsłospisem dla zdrowo odżywiających się.
No cóż, dla mnie najważniejsze jest, że czuję się dobrze przy tej diecie, nie przeszkadza mi ona, a co najważniejsze, szybko widzę jej efekty. No i jedzenie mi smakuje, a to chyba dla łakomczucha najważniejsza kwestia! :)
Na dietę przeszłam wraz z moimi dwoma kumpelkami i wszystkie się wspieramy na naszej nowej drodze bez tłuszczu. 

czwartek, 8 maja 2014

pokolenie głupców

Matury trwają w najlepsze i tak sobie myślę, co te dzieciaki w głowie mają. Przez ostatnie trzy lata pomagałam maturzystom w pisaniu prezentacji maturalnej. To, co reprezentują sobą ci ludzie, jest oszałamiające. I to w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Lenistwo. Brak ogłady. Samouwielbienie. Oczywiście nie powinnam generalizować, gdyż 5% z tych osób to ambitni, młodzi ludzie, ale ta reszta.. Reszta jest tematem mej notki.
Była dziewczyna, która nie pilnowała terminów, a gdy posypały się jedynki, winą obarczyła mnie. A przecież to ona miała przed sobą egzamin dojrzałości, nie ja! W dodatku bardzo interesowała się fantastyką, twierdziła, że to jej konik. ''Tolkien? Nie, nie oglądałam jego filmów.''
Inna gwiazda - ''ja mam to przeczytać? Trzy książki? A gdzie tam, będę sobie głowę zawracać.'' A wybrała ,,Mistrza i Małgorzatę'', lekturę ciężką, szczególnie gdy jest się krnąbrnym uczniem.
Byli i tacy, którzy literaturą przedmiotu określali notki z bryka i ściagi, damn.
Dlatego zastanawiam się, dokąd to wszystko zmierza, dokąd zmierzają ci ludzie. To ma być przyszłość narodu? Która nie czyta, nie odrabia lekcji, ale wymaga wszystkiego od wszystkich, tylko nie wysiłku od samego siebie. I tak, jest to pokolenie głupców, jest to polskie cebularstwo, które nie potrafi traktować z godnością własnego umysłu, o który można dbać i go rozwijać.
W następnym roku maura się zmienia i liczę na to, że ta zmiana zaowocuje wyrabianiem samodyscypliny. Że większość z nich nie dostanie się na studia i może przestaną kwitnąć jak grzyby po deszczu kolejne bezsensowne kierunki. Liczę zresztą iż mały kryzys nastapi już w tym roku, bo wiem, że matma dała popalić a ,,Wesele'' i ,,Potop'' były przedstawione w trudnych fragmentach.
Dobrze, że nie mi przypadł wątpliwy zaszczyt wbijania im do głów wiedzy, dlatego też współczuję z całego serca nauczycielom, którzy mają tych głąbów na codzień.

wtorek, 29 kwietnia 2014

czekam na Ciebie.

Pracuję od poniedziałku do piątku od 6 do 14. I popołudnia, które spędzam w domu, spędzam na czekaniu na M. I jest to czekanie dwuznaczne, bo godziny do jego powrotu dłużą się niemiłosiernie i leniwie marnuję czas.. Ale czekam też samą sobą na miłość.
Jak to jest, że że niektórzy mają tak zorganizowane życie, że pracują na pełen etat, spełniają się towarzysko, mają czas na kulturę i rozrywkę i są dla siebie, są szczęśliwi w związki, podczas gdy inni realizują się tylko w jednej dziedzinie życia?
Praca mojego M. zdominowała całe nasze życie. Zaczyna powoli robić się smutno i łzawo, ale taka jest prawda. Siedzę teraz przy kubku kawy i wpatruję się w zegarek rozmyślając o tym, jak przemija nasze szczęście i jak bardzo jesteśmy sobie dalecy. Krawczyk z Bartosiewicz mają o tym piękną, melancholijną piosenkę.
Chciałabym go mieć więcej, a odnoszę wrażenie, że umyka mi w każdej chwili.
To przykre, że ludzie żyją obok siebie, a nie dla siebie.

niedziela, 27 kwietnia 2014

lata przerwy od pisania.

Kiedyś pisałam bardzo dużo - bloga, wiersze, zaczynałam chyba ze trzy książki, nie mówiąc o pamiętnikach. Później nastąpiły lata przerwy, kiedy z nastolatki stałam się osobą dorosłą, a może nawet i starą. A teraz wiem, że takie pisanie oczyszcza, jednocześnie dając jakieś supercudowne natchnienie.
I ja teraz potrzebuję pisać, potrzebuję zlokalizować się na własnej wewnętrznej mapie. Łatwiej jest wtedy dostrzegać różnice, patrzeć na swą ewolucję
Mam na imię Oliwia, mam 23 lata, dziekankę na karku, milion kilo nadwagi i równie otyłego kota. Oraz mężczyznę, który nie chce dać mi pierścionka zaręczynowego.
Chciałam zacząć mądrze i elokwentnie, a mimo tego, iż godzinę temu głowa pękała mi od tematów na felietony, to teraz siedzę ogłupiała i nie wiem, co pisać. A chciałabym być poczytna!
Parę dni temu skończyłam czytać najnowszą część Bridget Jones i oczywiście teraz na każdym kroku porównuję się do tej brytyjskiej wariatki. Urzekło mnie życie, jak zawsze zresztą, które ona prowadzi - jest ono ludzkie. Nie ma w tym wybujałych wizji, których nie da się zrealizować w prawdziwym życiu. Nie, jest kobieta, która zuchwale się objada i pisze o fekaliach swych dzieci, które wylądowały na jej seksownej piżamce. To zdrowe czytać o życiu, które przypomina nasze ( w mym przypadku objadanie się, nie kupy dziecięce).
Czasem chcę być taką Bridget, czasem nią jestem.